Adaptacja przedszkolna - gdy coś nie idzie po naszej myśli!







Tak to już jest, że jedne dzieci płaczą od początku przedszkolnej kariery, głównie z tęsknoty za mamą i domem. Inne zachłyśnięte całkiem nowym światem z entuzjazmem biegną do przedszkola, a płakać zaczynają po tygodniu, dwóch, trzech, gdy orientują się, że to nie krótka przygoda lecz stały obowiązek.

Jak poradzić sobie, gdy mimo naszych wysiłków, dziecko nadal płacze
w przedszkolu?


Najważniejsze to zachować spokój i uważnie obserwować.  

Jeśli dziecko płacze przy rozstaniu, ale pozwala się pocieszyć pani i następnie dobrze bawi się w przedszkolu, a my odbieramy uśmiechniętego brzdąca, to najprawdopodobniej wystarczy przeczekać. Dziecko w krótkim czasie nauczy się radzić sobie z uczuciem tęsknoty i przestanie płakać.

Jeśli płacz dziecka przeradza się w tzw. histerię, z powodu płaczu trudno nam nawet wyjść z domu, a maluch w przedszkolu jest bierny, łatwo płacze, a gdy go odbieramy wydaje się nieszczęśliwy, być może nie dojrzał do trudnej roli przedszkolaka. Opcję tą szczególnie warto wziąć pod uwagę, gdy u dziecka pojawiają się dolegliwości somatyczne (ból brzucha, nudności, biegunka, problemy ze snem, bóle głowy, brak apetytu), gdy miesiąc mija a nam wydaje się, że jest coraz gorzej. Nie warto oglądać się tutaj na dzieci sąsiadów, które przecież młodsze, a takie dzielne. Nawet czterolatek może emocjonalnie nie dorastać do przedszkolnej kariery, co nie oznacza, że nie poradzi sobie potem w zerówce.

W swojej karierze widziałam dzieci, które rozstawały się z mami z takim szlochem jakby miały ich już więcej nie zobaczyć, a minutę później bawiły się w najlepsze. Widziałam takie, które szły dzielnie do sali, ale nie chciały się bawić, bo tęskniły za mamą (z jakiegoś powodu wiedziały, że nie wolno im płakać). Spotkałam takie, które płakały od momentu przyjścia do chwili opuszczenia przedszkola oraz takie, które już pierwszego dnia czuły się jak u siebie. Znam  dzieci, które zabrane z przedszkola jednego roku w następnym szły w to samo miejsce ze śpiewem na ustach oraz takie, które uspokoiły się po zmianie placówki.

Wiek nie ma tutaj większego znaczenia. Liczy się raczej temperament dziecka i jego osobowość, dojrzałość emocjonalna (stopień rozwoju tych struktur mózgowych, które odpowiadają za radzenie sobie z trudnymi emocjami), charakter więzi z rodzicami oraz (o czym ciągle się zapomina) to czy warunki w przedszkolu (wielkość grupy, rytm dnia, sposób prowadzenia zajęć itp.) odpowiadają potrzebom dziecka.

W postępowaniu z dzieckiem należy być bardzo uważnym.  To ono jest najważniejszym źródłem informacji na temat przyczyn swoich trudności. Zamiast mówić mu, że trzeba być dzielnym warto posłuchać co ono samo mówi na temat przedszkola i rzeczowo odnieść się do jego obaw. 

Jako rodzice mamy często pokusę rozwiązywania wszystkich problemów za dziecko. To my przecież wiemy, co jest najlepsze dla naszej pociechy oraz co zwykle pomaga w podobnej sytuacji. W tej chwili jednak to dziecko jest aktorem i jednocześnie ekspertem. Najważniejsze co możemy mu ofiarować to empatia i troska. Możemy nazywać jego emocje i potrzeby, pamiętając, by na końcu postawić zawsze znak zapytania. Czy dobrze widzę, że jesteś smutny? Nie wiem, czy to co przeżywasz to strach? Wydaje mi się, że nie czujesz się jeszcze pewnie w nowym miejscu? Co zwykle pomaga Ci gdy robisz coś nowego? Czy potrzebujesz wiedzieć kiedy dokładnie po ciebie przyjdę? Jak chciałbyś się ze mną pożegnać zanim wejdziesz do sali? Wydaje mi się, że podobają Ci się zabawy z dziećmi, czy to prawda?itp.

Nie zadajemy wszystkich pytań na raz i nie robimy tego przed drzwiami przedszkola. Wspieranie dziecka to dziesiątki rozmów przy okazji wtedy, gdy dziecko jest spokojne, a my nastawieni na budowanie relacji, a nie na rozwiązywanie problemu. Adaptacja to proces, w którym zmiany nie muszą zachodzić natychmiast.  
Jako rodzice mamy prawo do emocji, które utrudniają nam obiektywną ocenę sytuacji oraz towarzyszenie dziecku.  Wtedy warto umówić się na spokojną rozmowę z przedszkolanką, która być może zauważyła coś co nam umyka, a czego dziecko nie potrafi nazwać lub zwyczajnie sobie nie uświadamia. Może razem łatwiej będzie znaleźć rozwiązanie. 

Kiedy wydaje nam się, że już nic nie rozumiemy i nic nie da się zrobić, pomocny może okazać się psycholog, który wykorzysta swoją wiedzę, aby dotrzeć do źródełka problemu. Czasem pomoże go rozwiązać, a czasem po prostu zaleci czekać, aż dziecko dorośnie/dojrzeje. 

Obecnie wiele przedszkoli ma wśród swoich pracowników psychologa, który jest po to by wspierać, nie tylko dzieci, ale również rodziców. Warto zwrócić się do niego ze swoimi obawami. Taka rozmowa pomaga często jedynie przez to, że pozwala rodzicowi odzyskać spokój, który potem udziela się dziecku.

Najważniejsze by zorientować się, że sytuacja przerosła nasze dziecko nim całkowicie polegnie:)
Aleksandra Świdzikowska

Komentarze