
Mam wrażenie, że kart pracy i pomocy terapeutycznych
dotyczących złości jest bardzo dużo. Głównie są one omówieniem „dobrych i złych”
sposobów reagowania na złość. Dzięki nim dowiadujemy się, jakie zachowania są
akceptowalne, a jakie mogą wyrządzić krzywdę nam lub naszemu otoczeniu. Uważam,
że taka wiedza, to podstawa. Jednak z mojego doświadczenia wynika, że to nie wszystko.
Dzieci, z którymi stykam się na co dzień, są bardzo dobrymi teoretykami.
Potrafią bez większego wahania odróżnić reakcje aprobowane społecznie od
tych niepożądanych.
Robią to bezbłędnie. Mam wrażenie, że obudzone
o północy, w półśnie odpowiedzą nam prawidłowo na wszystkie pytania dotyczące
złości. I co z tego, jeśli zdobytej wiedzy nie potrafią zastosować w praktyce.
Znowu rozgniewane kogoś uderzają, czymś rzucają czy siarczyście przeklinają.

Do każdej zmiany jest potrzebna świadomość.
Gdy dzieci nie dostrzegają
problemu, nie mają czego zmieniać. Gdy go zobaczą i zrozumieją jak wpływa na nie
i ich otoczenie, robią pierwszy krok ku zmianie. I właśnie tak jest ze złością.
Jeśli nie uświadomią sobie, jak wygląda ich złość, co im robi i jak działa na
innych, to nie będą miały żadnej motywacji do zmiany zachowania.
By to bardziej uwidocznić dzieciom stworzyłam prostą pomoc. Rozdaję
dzieciom różne możliwe reakcje na złość (od tupania, krzyczenia i bicia po te
bardziej „spokojne”: chowanie się czy milczenie). Każde dziecko oprócz tego
dostaje swoją kartę złości. Ma za zadanie umieścić na niej te reakcje, które u
niego najczęściej się pojawiają. Gdy to zrobi – ROZMAWIAMY. O przyczynach,
konsekwencjach, reakcji otoczenia… Możemy wspólnie przeanalizować, co mogą
zrobić innego w sytuacji gniewu. Czasami wystarczy też by nieco zmodyfikowały
działanie i swoje emocje rozładowały w inny sposób (np. zamiast złoszcząc się
rzucać ulubionym wazonem mamy, porzucać wyznaczoną do tego poduszką w swoim
pokoju).
Ważne, by wykonać pierwszy krok ku zmianie:
uświadomić sobie potrzebę zmiany.
M.C.
Komentarze
Prześlij komentarz