Magia świąt jest dla dzieci!

Nie znam nikogo, kto ma jeszcze względnie małe dzieci i powiedziałby, że dla niego święta Bożego Narodzenia nie mają znaczenia, że nie rozumie o co tyle zachodu, że pakuje walizki i jedzie świętować pod palmy, jak najdalej od tego sztucznego zamieszania.

Moja mama twierdzi, że są dwa takie momenty w życiu, kiedy atmosferę świąteczną przeżywamy wyjątkowo. Kiedy jesteśmy dziećmi - wtedy tworzą ją dla nas rodzice, oraz gdy mamy  dzieci - wtedy tworzymy ją dla nich. Zgadzam się, doświadczyłam i tworzę:)

Gdy przestałam już być nastolatką, a jeszcze nie miałam swojej rodziny szukałam magii świąt wszędzie: w Kościele, sklepie, miejskich iluminacjach, wiejskich choinkach podwórkowych, świątecznych porządkach, wigilijnych potrawach, wspólnym biesiadowaniu. Było miło, ale nie tak jak w dzieciństwie. Brakowało dreszczyku radosnego oczekiwania (nie na prezenty, ale na to co dzieje się w domu tylko w tym wyjątkowym okresie), beztroski, myszkowania po domu w poszukiwaniu podarków i smakołyków, podkradania cukierków z choinki (wypychania papierków, tak żeby nikt nie zauważył braku zawartości), frajdy z wyjadania paluchem ciasta prosto z miski oraz maku podczas mielenia. Brakowało radości z porządków jakie dom widzi tylko raz w roku, zapachu świeżo wypranych firanek i pastowanej podłogi, szelestu wykrochmalonej pościeli.

Deklaratywnie, dla młodej, nowoczesnej kobiety, to wszystko nie było ważne, bo przecież najważniejsze to spotkanie z rodziną, a nie jedzenie, prezenty i porządki w domu. Czy na pewno?

Dzisiaj nadal myślę, że ludzie są najważniejszy, ale ważne jest również to, by dla dzieci, wyróżnić ten czas z całorocznej gonitwy. Będzie mi trudniej niż moim rodzicom, bo moje pociechy smakołyki i zabawki mają na co dzień (za dużo i za często nawet) więc ja mogę im dać już tylko cudowną atmosferę i magię świąt, którą sama wyczaruje (nie wystarczą pomarańcze i czekolada z orzechami ;/)

Odkąd mój synek skończył roczek i zaczął rozumieć co się wokół niego dzieje zaczęłam tworzyć dla niego (i dla siebie - doczekałam się:)) świąteczną atmosferę.
Kiedy byłam dzieckiem święta miały urok, bo były wyczekane, ale też okupione wysiłkiem i zaangażowaniem. Mimo, że duża część pracy odbywała się niezauważenie, rękami mojej mamy (teraz widzę to wyraźnie), to dzieci też miały swoje obowiązki. Co roku czekałam na moment ubierania choinki, co roku musiałam najpierw wysprzątać cały pokój, aby można było ją wstawić. Co roku ubieranie nudziło mnie już w połowie, i co roku mimo wszystko musiałam dokończyć (nie byłam w tym sama, szczęśliwie miałam starsze rodzeństwo, a gdy byliśmy młodsi rodzice nam pomagali, mimo to czułam się odpowiedzialna za tą robotę).

Dzieci mogą być żywo zaangażowane w świąteczne przygotowania, poza niemowlakami, nie ma na to dzieci zbyt małych, są tylko zadania niewłaściwie dobrane. Trzeba wyjaśniać, tłumaczyć, mówić jakie dla nas to ważne, wyjątkowe, magiczne. Właściwie rozkładać akcenty. Tworzyć atmosferę. Inaczej święta miną niepostrzeżenie, mimochodem, bez zrozumienia i wspólnego przeżywania, bez magii, którą nasze pociechy będą chciały odtworzyć dla własnych dzieci.

Kiedyś magia świąt była przekazywana z pokolenia na pokolenie, wydaje mi się, że w tych modnych czasach trzeba ją tworzyć bardziej świadomie.
Zostało jeszcze trochę czasu - do roboty...!!!

Komentarze