"Ugotuję Cię i zjem" - moje zabawy z dziećmi


- Mamooo... pobawisz się z nami?
- A w co?
- Że nas gotujesz, albo w robota!!!

No i tak moglibyśmy bez końca. Dzieci moje potrzebują zabawy. Szalonej, wesołej, z pełnym kontaktem fizycznym i psychicznym. Uwielbiają kiedy je gonię, tarmoszę, łapię i trzymam na uwięzi. Chcą mi się wyrwać, by potem podbiegać i zostać złapane. Cieszą się wtedy, śmieją, ratują siebie nawzajem narażając się na wpadnięcie w moje szpony. Współpracują.

Potrzebują takiej zabawy szczególnie wtedy, gdy czasu dla siebie mamy mało. Gdy cały dzień gdzieś gonimy, gdy nie ma chwili na swobodne pobycie razem. Często też wtedy, gdy z jakiś powodów jest między nami nerwowo. To taki sposób na przywrócenie relacji, pobycie blisko, rozładowanie napięcia, przekonanie się, że wcale nie jest groźnie i nadal może być zabawnie.

Nasze zabawy są zupełnie autorskie. Powstały spontanicznie i tak się spodobały, że zostały z nami jako tylko nasze.

Dzisiaj dzielę się z wami. Może będą waszą inspiracją do stworzenia własnych wariackich zabaw z dziećmi. Szczególnie mogą spodobać się tym rodzicom, którzy czasem mają ochotę zjeść własne dzieci lub wysłać je na księżyc :) To zupełnie normalne. Szczególnie teraz, gdy mamy siebie duuuużo, a jednocześnie mamy w sobie duuużo napięcia.

Zabawa 1  "Ugotuję Cię i zjem"

Zasady są proste. Rodzic bierze dziecko lub dzieci, układa je na łóżku i mówi "ugotuję Cię/Was i zjem" i zależnie od tego na co ma apetyt, przygotowuje dowolną potrawę :)

Moje dzieci uwielbiają, gdy robię z nich pizzę. Są wtedy najpierw składnikami na ciasto (czasem, z zamkniętymi oczami muszę znaleźć je w szafce z różnymi rzeczami - znaczy pod kocem), które wysypuję na stolnicę, potem ugniatam i wałkuję. Gdy mam już rozwałkowane ciasto układam inne składniki:
 - sos - wykonuję koliste ruchu po ciele dziecka, lekkie i łaskoczące
 - szynka - podszczypuję, gdzie popadnie i gdzie lubią najbardziej
-  kukurydza - dziobie palcem wywołując chichoty
 - ser - łaskoczę po całym ciele udając, że rozsypuję starty ser
Składniki bywają rożne, zależnie od naszej fantazji i tego co akurat chcę im zrobić ;) (tutaj powinnam wstawić złowrogi śmiech).

Na koniec przenoszę pizzę do piekarnika (dowolne miejsce) i czekam aż się upiecze. Zagapiam się przy tym oczywiście i pizza ucieka mi z tego pieca. Szukam jej wtedy po całym domu i targam z powrotem do pieca, złoszczę się teatralnie i śmieję razem z nimi. Zabawę powtarzamy aż nam się znudzi. 

Czasem robimy też kotlety schabowe. Dzieci najbardziej lubią ubijanie i obtaczanie w panierce. Oczywiście kotlety też uciekają z patelni i trzeba ich szukać. 

Lubimy też sałatkę owocową, bo do niej trzeba te owoce poobierać i pokroić, a to jest bardzo przyjemne jak mam udaje, że ściąga skórkę i kroi ręką, jak nożem, każdy kawałek ciała. Brzmi okropnie, ale one naprawdę to lubią. 

Zabawa 2 "Robot"

Zabawa w robota polega oczywiście na udawaniu robota :)

W naszej zabawie ja jestem robotem, który ma radar nastawiony na wyczuwanie dzieci. Znajdę je wszędzie, wyczuję zapach, dostrzegę ruch lub zobaczę stopę wystającą spod koca. Robot chce dzieci złapać i zjeść, połaskotać, mooocno przytulić (co kto lubi).

Dzieci mogą natomiast sterować robotem. Nasz ma na plecach wyłącznik, którym można go unieruchomić przez dotknięcie. Czasem dzieci znajdują magiczny pilot, którym mogą robotem sterować w różne strony lub zmieniać tryby na delikatne i bardziej zaczepne (to wymyślają same). Czasem zadaniem robota jest dostarczenie dzieci do więzienia ustanowionego w dowolnym miejscu, a ich zadaniem jest uciekanie, po to żeby robot mógł znowu gonić.

Zabawę powtarzamy aż nam się znudzi lub, aż opadniemy z sił :) Dzieci rzadko mają dosyć. Czasem zakończenie bywa trudne. Nam pomaga jeśli ostrzegę, że moje siły się kończą i powiem, że np. jeszcze jedna potrawa, jeszcze tylko 5 minut, ostatnia wycieczka do więzienia...

Taka szalona zabawa pozwala nam (szczególnie dzieciom) rozładować napięcie, odreagować emocje, naładować wewnętrzne baterie, poczuć się dobrze w relacji z rodzicem, wzmocnić wiążące nas więzi.

Rodzicom czasem sprawiają trudność ten rodzaj zabawy. Szczególnie jeśli brakuje im zasobów, są zmęczeni, przytłoczeni, podenerwowani lub cechują się dużą wrażliwością na hałas albo dotyk. Warto nauczyć się rozpoznawać takie momenty kiedy jesteśmy w stanie zaangażować się w taką aktywność z dzieckiem, bez przekazywania im naszego podenerwowania, zniecierpliwienia, czy znużenia, bo efekt będzie odwrotny. Zamiast podbudowani wszyscy wyjdą  zabawy zniechęceni, albo pokłóceni.

Żeby zabawa miała sens wszyscy muszą chcieć i mieć zasoby. Można dziecku odmawiać wspólnego czasu i to jest ok. Zachęcam także, by pamiętać, że można dziecku również swój czas ofiarować kiedy o niego nie prosi :)

Jeśli nigdy nie mamy czasu, ochoty, siły na chwilę zabawy z dzieckiem warto zatrzymać się i popatrzeć, jakie zajęcia, wiecznie ważniejsze od dzieci, kradną nam ten czas?

Polecam by znaleźć choć chwilę na szalone zabawy z waszymi dziećmi. Dowolne, byle były ulubione przez was. Zobaczcie jak to procentuje!

Aleksandra Świdzikowska










Komentarze